Przygoda z Janem III Sobieskim

Przygoda z Janem III Sobieskim

Aleksandra Świercz

Droga Jana III Sobieskiego na odsiecz Wiedniowi wiodła przez Tarnowskie Góry. Zatrzymał się w domu Sedlaczka w dniach od 20 do 22 sierpnia 1683 r. Tutaj po gorącym i życzliwym przyjęciu oraz po uroczystej mszy świętej pożegnał się ze swoją żoną – królową Marysieńką i wyruszył w dalszą podróż. Mało, kto jednak wie, że Królowi tak się spodobały się Tarnowskie Góry i jego okolice, że postanowił osiedlić się w pobliskich Zbrosławicach i odwiedzać miasto w czasie wrześniowej złotej polskiej jesieni.

Jan III twierdzi, że Tarnowskie Góry są przytulnym miastem posiadającym ładną architekturę i przyjaźnie nastawionych mieszkańców. Nie wszyscy wiedzą, że mieszka w ładnym przestronnym domu z zielonym płotem, zza którego wychylają się słoneczniki. Król pochodzi z Bytomia, lecz twierdzi, że mimo wszystko bliższe są mu Tarnowskie Góry. Jego Wysokość ma żonę i dwójkę dzieci, prowadzi zakład wulkanizacyjny w Zbrosławicach. Cóz – nawet król w obecnych czasach musi pracować, by utrzymać rodzinę. Stara się zachować formę i zdrowie, dlatego już od 30 lat jeździ konno. Obecnie już tylko rekreacyjnie, ale ma za sobą występy w zawodach o randze ogólnokrajowej. Miłościwie panuje w Tarnowskich Górach od 1996 roku i nie zamierza abdykować.





Przygoda z Janem III Sobieskim
OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Arkadiusz Gaweł, o którym mowa co roku na potrzeby pochodu gwarkowskiego wciela się w postać Jana III Sobieskiego . Królewska przygoda zaczęła się w 1996 r., kiedy poprzedni odtwórca roli Jana III, pan Stanisław Prussak postanowił abdykować i oddać tron swemu następcy. Pan Stanisław rządził Tarnowskimi Górami przez cztery lata, wiedział, że oddaje tron w dobre ręce – Stasiu wiedział, że sobie poradzę – twierdzi pan Arkadiusz. Pan Gaweł mówi, że sam nie zrezygnuje z tej roli chyba, że będą tego od niego wymagali organizatorzy pochodu. – Nie pytam o to czy jadę w pochodzie, jako Sobieski, bo to już jest normalne, że jadę. Odgrywanie postaci króla daje mu dużo satysfakcji i zadowolenia. Podczas swojego 8 letniego panowania zdarzały mu się zarówno sytuacje śmieszne jak i groźne. – Wąs mi się odkleił i wiatr go dźwigał wiec udawałem ze go podkręcam żeby go dokleić – wspomina. Pochód – a co za tym idzie – rzesza ludzi zgromadzona na ulicach stwarzają dla konia zagrożenia, trzeba więc uważać by zwierzę się nie spłoszyło. Zdarzają się niebezpieczne sytuacje, ale mimo wszystko „takiej bardzo brzydkiej jeszcze nie było”. Najwięcej czasu zajmuje przygotowanie konia Sobieskiego. Podczas pochodu rumak ma płaszcz na zadzie do samych pęcin, trzeba więc go z tym oswoić. – Zakładamy mu jakieś prześcieradło na zad i chodzimy z nim tak kilka dni – tłumaczy Sobieski. Konie pochodzą ze stadniny eks – Sobieskiego z Józefki w Zbrosławicach. W tym roku król przemierzył ulice miasta na koniu Gregorian.

Pan Arkadiusz Gaweł już jako młody chłopak uczestniczył w pochodzie gwarkowskim. Jechał wtedy jako husarz albo w bryczce, nigdy jednak nie sądził, że występował będzie w pochodzie jako król. Ma swój własny pomysł na Gwarki, chciałby zmienić klimat całej imprezy poprzez odpowiedni wystój rynku nawiązujący do dawnych dziejów miasta.


Przygoda z Janem III Sobieskim
OLYMPUS DIGITAL CAMERA




Do roli Sobieskiego Arkadiusz Gaweł wyposażony jest w poduszkę na brzuchu, doklejane wąsy i odpowiedni makijaż. Przez 2 lata z rzędu pan Gaweł miał swoje naturalne wąsy, które hodował przez 2 miesiące specjalnie na tę okazję. Ponieważ jednak jego osobistej Marysieńce oryginalne wąsy się nie podobały – dziś muszą wystarczyć doklejane. Pan Stanisław Prussak wcielając się w role króla miał swoje naturalne wąsy, posiada je zresztą do dziś. Syn pana Arkadiusza Gawła jest zadowolony, że jego tata wciela się w taką historyczną postać.

Cały pochód gwarkowski to zabawa i nikt do tego nie podchodzi poważnie, to musi byś wesoły pochód – twierdzi król. Liczba osób oglądających korowód zależna jest od pogody, zdaniem Jana III od lat nie zmniejsza się. Sobieski wspomina pochód z 2000 roku, kiedy tuż przed wyjściem uczestników zaczął padać ulewny deszcz. Pochód był smutny, bo na ulicach było bardzo mało ludzi. Po pochodzie wszyscy jada do stadniny pana Prussaka na bigos i grzańca. – Na ulicy nie jestem rozpoznawany – mówi Arkadiusz Gaweł. Jedynie sąsiedzi i znajomi żartują sobie mówiąc do niego „królu”. – W czasie pochodu zawsze się staram wypatrzyć kogoś znajomego i pomachać mu – mowi Arkadiusz Gaweł.